Nadszedł czas powrotu do Hogwartu. Nikt nie krył
radości, że w końcu może powrócić do magicznej szkoły. Mimo, że zawsze było
dużo nauki i prac domowych, wszyscy nie
mogli się doczekać widoku znajomych twarzy, pysznych posiłków, spacerów po
zamku czy błoniach. Szczególnie na powrót cieszyli się uczniowie ostatniej
klasy; każdy chciał żeby ten rok był wyjątkowy.
O 10:58 na peron 9 ¾ wbiegła czwórka zdyszanych
przyjaciół, którzy przyciągnęli na siebie wzrok wszystkich zebranych. Uczniowie
wystawiali głowy za szyby, wyraźnie zaskoczeni. Niby wszyscy wiedzieli że „święta
trójca” wraca do szkoły żeby powtórzyć rok, ale gdy do ostatniej chwili nie pojawiali się, szczerze zaczęli w to
wątpić. Ot co, przecież, po co mają zawracać sobie głowy czymś tak przyziemnym jak
nauka? Większość uważała, że za profity zyskane za uratowanie świata
czarodziejów, będą mogli godnie żyć nie martwiąc się o przyszłość. Wszystkie te
podejrzenia w prawie stu procentach wywołała, a następnie gorliwie podsycała
pewna dziennikarka. Choć to co pisała nie miało nawet grama prawdy, posiadała
talent manipulowania ludźmi, przez co oni wierzyli w te banialuki. Rita Skeeter
kochała wieszać psy na innych.
Oczywiście, wszystko co pisała, jak i te
podejrzenia były nie prawdą, owszem wojna odcisnęła na nich piętno, przez co
nie byli już tymi samymi ludźmi co przed nią, ale nikt z nich nie stał się żądny sławy i uznania. Nadal byli skromnymi nastolatkami. Harry, Ron i
Hermiona, nie przyjęli żadnych pieniędzy, a z powrotu do szkoły cieszyli się
ogromnie. Powrót do drugiego domu przecież musi być ważny! I taki w
rzeczywistości był. Święta trójca jak i Ginny nie chcieli takiego „wejścia
smoka” jak to mówią mugole. Po prostu złośliwość rzeczy martwych, sprawiła, że prawie się spóźnili.
Siedział spokojnie w przedziale ślizgonów ze swoimi
przyjaciółmi. Rozmawiali na błache tematy gdy nagle zewsząd zaczęły dochodzić
do nich podniesione głosy. Spojrzeli po
sobie. Na ich widok ludzie zachowywali się podobnie, no może o wiele bardziej
złowrogo. Cała czwórka wstała i powoli z zaciekawieniem spojrzała przez okno.
Draco prychnął, jednak nadal skanował ich wzrokiem
No pozmieniali się- pomyślał- Potter, jakoś tak zaczął być podobny do mężczyzny , widać, że zaczęli go karmić, Wieprzlej, nie wygląda na takiego
fajtłapę, którym z pewnością nadal jest – na te myśli, aż się uśmiechnął- Ta
młoda Wiewióra, też się dorobiła, co za odważne ciuchy, cud, że ją braciszek z
domu wypuścił –Draco doskonale pamiętał te pożal się Boże sceny zazdrości o
swoją maluteńką siostrzyczkę, która pewnie miała większe doświadczenie od
niego; jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył- i Granger, cóż ona chyba
przeszła największą metamorfozę, musiał przyznać sam przed sobą, że wyładniała;
jej kasztanowe włosy sięgające do połowy pleców zawijały się w delikatne loki,
miała ładną talię i kształty, których nie zasłaniała pod dużymi bluzkami i
szerokimi spodniami; dziewczyna miała czarne rurki, przylegające do jej szczupłych
nóg, dopasowaną błękitną koszulę upinającą się na jej piersiach i krótkie,
śnieżnobiałe trampki. Cóż, w takim wydaniu prezentowała się o niebo lepiej, ale
nadal była zarozumiałą kujonicą- po tym stwierdzeniu usiadł na swoim miejscu, wziął gazetę i zaczął czytać.
-Uff, w końcu- wysapała, wchodząc do pustego
przedziału i zajmując miejsce. Nie dość, że prawie nie zdążyli na pociąg, to jeszcze większość przedziałów było pozajmowanych przez co musieli przejść połowę pociągu w poszukiwaniu wolnego
miejsca. Dzięki temu dziewczyna usłyszała już kilka niezbyt miłych epitetów na temat swój i przyjaciół. Od tygodni ta wredna małpa nie dawała im spokoju, przez co teraz cały pociąg wierzy w te brednie.
Jeju, jacy ci ludzie są naiwni – pomyślała
Hermiona, Ron, Ginny i Harry siedzieli w swoim
przedziale. Rodzeństwo i Potter grali w eksplodującego durnia, a kasztanowowłosa dziewczyna czytała nową lekturę. Podróż mijała im w bardzo dobrej
atmosferze. Gdzieś w połowie drogi drzwi na korytarz otworzyły się i stanęli w
nich Luna i Nevile. Wszyscy cieszyli się, że w końcu się widzą, nawet Ron,
który zawsze dość sceptycznie podchodził do znajomości z Luną. Rozmawiali,
śmiali się i wspominali beztroskie czasy.
Gdy goście wyszli, przed grupką przyjaciół utworzyła
się jasna mgła formująca się w kota – to był patronus.
-Zapraszam na spotkanie prefektów do przedziału
numer pięć – powiedział kot, mający głos niezwykle podobny do głosu nowej dyrektorki –
oczekuję jak najszybciej prefektów naczelnych jak i prefektów domów.
Po tych słowach widmo kota rozpłynęło się.
-Chodźmy szybko!- krzyknęła Ginny, która po pierwszym
szoku jaki doznała dowiadując się jaka funkcja została jej przydzielona była
niesamowicie zafascynowana nowymi doświadczeniami jakie ją czekają.
Prefektem domu Griffindoru został Ron. Początkowo
wyznaczony do tego zadania został Harry; jednak ten wolał być kapitanem drużyny
w quiditcha, a nie mógł pełnić dwóch funkcji. Jeszcze tego samego dnia gdy
otrzymał plakietkę odesłał ją, a w jego zastępstwie dostał ją Ron. Nie był tym zafascynowany
tak jak w szóstej klasie, ba przez tydzień nawet obraził się na Harry’ego za
to, że to on dostał ją jako pierwszy, nie trafiały do niego argumenty, że
Chłopiec Który Przeżył nic z tym wspólnego nie miał i to nie była jego decyzja.
W końcu jednak się pogodzili, byli przecież przyjaciółmi, prawda? Ron, bardzo
się zmienił w stosunku do wszystkich, jednak nim bliżej było do powrotu do
szkoły tym bardziej przypominał rudzielca, którego każdy znał. Z tej poprawy najbardziej
cieszyła się dziewczyna Rudego, która chciała, żeby wszystko było tak jak dawniej.
Rudzielce i kasztanowowłosa ruszyli do
odpowiedniego przedziału.
W tym samym czasie Dracon, Blaise i Pansy wchodzili do magicznie powiększonego przedziału numer pięć. Nie zwracając uwagi na świdrujące spojrzenia zajęli
miejsca obok siebie.
Niecałą minutę później w drzwiach stanęła profesor
McGonagall.
-Dzień dobry – powiedziała, zajmując miejsce
-Dzień dobry pani profesor – odpowiedzieli prawie
wszyscy zebrani tak równo, że młody Malfoy uśmiechnął się kpiąco; brzmieli tak
jak jedenastoletnie dzieciaki; on sam kiwnął jedynie głową.
-Czy wszyscy już są? – zapytała, po czym spojrzała
po znajomych twarzach- brakuje jeszcze Gryfonów – odpowiedziała sama sobie
A
niby tacy pilni –pomyślał Draco i uśmiechnął się do
Pansy, która myślała dokładnie o tym samym
I jak na zawołanie drzwi przedziału ponownie się
otworzyły.
-Przepraszamy za spóźnienie pani dyrektor –
powiedziała uprzejmie Hermiona, po czym usiadła naprzeciwko Draco, nie
zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Obok niej i tym samym naprzeciw
Zabiniego zajęła miejsce Ginny. Tylko Ron dalej stał i mierzył wrogim wzrokiem
Malfoya, który nic sobie z tego nie robił, ba nawet się uśmiechał, co prawda
nie szczerze i szyderczo ale zawsze coś.
-Co tutaj robi ten śmierciożerca!- krzyknął
wskazując palcem na blondyna
-Panie Weasley, proszę się zachować i nie używać takich
określeń – powiedziała surowym tonem starsza kobieta zanim ktokolwiek zdążył
odpowiedzieć na tą zaczepkę. Nie chciała, żadnych kłótni
-Ale on powinien gnić w Azkabanie! Morderca! –
krzyknął znów Ron
-Dosyć, proszę się natychmiast uspokoić!- dyrektorka
była już wyprowadzona z równowagi
Ron nic już nie powiedział, usiadł, nie spuszczając
wzroku ze ślizgona. Patrzył na niego z pogardą. Obserwująca to wszystko
Hermiona była w szoku, nienawidzili się, zresztą ona też nie pałała sympatią do
żadnego z obecnych tu ślizgonów, jednak nie popierała takiego zachowania. To
było po prostu nieludzkie; wierzyła w ministerstwo, które po wojnie się
zmieniło o sto osiemdziesiąt stopni i uważała, że nie wypuścili by na wolność kogoś
niebezpiecznego. Odkąd Harry powrócił z
wiadomością, że nie tylko oni wracają do Hogwartu, zaczęła domyślać się, że jej
wróg też przyjmie propozycję dokończenia szkoły. Postanowiła też, że nie będzie
zwracała na niego uwagi, tak jak było to do tej pory i chodź wiedziała, że będzie ją wyzywał na każdym kroku to nie
przejmowała się tym, przecież to tylko Malfoy. Hermiona Granger pragnęła
spędzić ten rok najlepiej jak potrafi i na pewno nie będzie więcej płakać przez tą
fretkę, ponieważ doskonale zna swoją wartość.
Dyrektorka, zaczęła tłumaczyć w imieniu profesora Flitwicka,
który niestety nie mógł być obecny, obowiązki i prawa prefektów.
Prefekci domów, czyli Ron Weasley z Gryffindoru,
Terry Boot ze Ravenclawu, Hanna Abbott ze Hufflepuffu oraz Pansy Parkinson ze
Slytherinu byli tak zwanymi „łącznikami” prefektów naczelnych i mieli obowiązek pilnowania uczniów i
przekazywania im informacji od naczelnych. Ich prawem był dostęp do luksusowej
łazienki na piątym piętrze oraz dodawanie bądź odejmowanie punktów.
Prefektów naczelnych było dwa razy więcej; ale
posiadali także dwa razy więcej obowiązków. Gryfonki; Hermiona i Ginny, Krukonki; Luna i Padma Patill, Puchoni; Zachariasz
Smith i Ernie Macmillan oraz Ślizgoni: Draco i Blaise, byli odpowiedzialni za
wszelkie bale, turnieje i zabawy, musieli raz w tygodniu stawiać się na
spotkaniu prefektów oraz w dni szkolne (poniedziałek-piątek) patrolować
korytarze. To ostatnie miało odbywać się w parach, zawsze chłopak- dziewczyna.
Naczelni posiadali również prawa. Mogli raz w
miesiącu opuszczać Hogwart do godziny dwudziestej drugiej nie informując gdzie
dokładnie się udają, dodawać lub odejmować punkty i przydzielać szlabany. Prefekci
otrzymali nowe dormitoria, ze wspólnym salonem i mogli korzystać z tej samej łazienki co prefekci domów.
Spotkanie, trwało i trwało; wszystkim się nużyło i
pragnęli już dojechać na miejsce, a czas jakby stanął w miejscu. W końcu jednak
się doczekali; każdy był w dobrym humorze myśląc o swoich prawach, no może prawie
każdy. Ron był naburmuszony i zły już do końca wieczora.
Hermiona i Ginny po sytej kolacji szybko znalazły
się we własnym dormitorium, które razem dzieliły, po szybkiej toalecie
wieczornej oddały się w objęcia Morfeusza.
Draco Malfoy, długo myślał co powiedziała mu ta
przeklęta ruda łasica. Mimo iż blondyn święty nie był to nigdy nie
został mordercą. Co ten rudy może w ogóle o tym wiedzieć, jak śmiał mnie obrażać-
myślał- nie mógł zrozumieć jak ta pokraka miała taką dziewczynę. Nie lubił jej,
owszem, uważał, że jest zarozumiała, nadęta i bezczelna jednak miał oczy; co
jak co, ale Granger się wyrobiła –i z taką myślą w końcu usnął.
---------------------------------------------------------------------
Cześć! Mam nadzieję, że rozdział się podoba; już niedługo pojawi się dramione!
Ogromnie Was proszę, dajcie znać o sobie i o tym jak mi idzie w komentarzach. To bardzo mi pomoże.
Pozdrawiam cieplutko! :D
---------------------------------------------------------------------
Cześć! Mam nadzieję, że rozdział się podoba; już niedługo pojawi się dramione!
Ogromnie Was proszę, dajcie znać o sobie i o tym jak mi idzie w komentarzach. To bardzo mi pomoże.
Pozdrawiam cieplutko! :D
Hmmmm, Hermiona jest w związku, wiec jestem ciekawa jak wywiąże sie dramione. Rozdział widać, ze dłuższy i ciekawy. Czekam na te patrole, cos czuje, ze bedą ciekawe!
OdpowiedzUsuńHejka!
UsuńAle mi się miło zrobiło czytając Twoje komentarze. Mam nadzieje,że reszta rozdziałów Cię nie odstraszyła i zostaniesz na dłużej.
Pozdrawiam :)
Ależ się ten Malfoy namyśli o pewnej Gryfonce ;P Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podoba. Nawet nie wiesz jak mi miło czytając Twoje komentarze!
UsuńPozdrawiam :p