Możemy uleczyć się z cierpienia tylko przeżywając je do końca.
Marcel Proust
***
Ludzie, którzy przeżyli jakąkolwiek wojnę bądź bitwę nigdy
już nie będą tacy sami. Za to inni, którzy tylko o tym czytali bądź oglądali
filmy nigdy nie zrozumieją zachowania i uczyć tych drugich. Każdy, kto na
własne oczy zobaczył jak kruche jest życie, a wyjdzie z tego cało, będzie pragnąć
żyć pełnią życia, a nie tylko istnieć, co nie znaczy, że w jednej chwili zmieni
swe postępowanie, bo do tego potrzeba czasu.
***
Dwa tygodnie
później…
Hermiona Granger leżała w swoim pokoju w Norze, który dzieliła
z najlepszą przyjaciółką Ginny Weasley. Mieszkała teraz u Weasley'ów gdyż, nie miała gdzie się podziać. Nie posiadała wystarczająco galeonów aby kupić mieszkanie, a nie mogła ruszyć w podróż do Australii w poszukiwaniu rodziców, którym wymazała pamięć. W trakcie jednej z wizyt w Hogwarcie, jej ulubiona nauczycielka, a zarazem członkini Zakonu Feniksa, który nadal istniał poprosiła ją, aby powstrzymała się przez jakiś czas w trosce o bezpieczeństwo swoje i rodziców. Na wolności pozostawała jeszcze mała część zwolenników Voldemorta.
Od bitwy, każdego dnia
wstawała wcześnie rano, szykowała się, a następnie z Harry’m, Ginny i Ron’em teleportowała do Hogsmeade, a stamtąd szła do
Hogwartu. Reszta rodziny Weasley’ów przebywa wtedy w pracy lub miała inne
zajęcia przez co nie mogła im towarzyszyć. Od wczesnych godzin porannych do późnej
nocy około siedemdziesięciu czarodziejów wspólnie odnawiało Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Hermiona Granger kręciła się niespokojnie po łóżku, aby nagle
z głuchym krzykiem zerwać się z posłania . Automatycznie usta zatkała ręką ,
aby nie zbudzić Ginny. Gdy się trochę uspokoiła spojrzała na zegar stojący na
szafce nocnej . Była piąta rano.
Znów to
samo, już nie usnę- pomyślała Hermiona
Od równych
dwóch tygodni każdego dnia w taki sposób się budziła, śnił jej się Voldemort i
wszystkie ofiary bitwy. Hermiona wiedziała, że nie tylko ona ma tak ciężkie
noce. Ginny krzyczała przez sen, Harry miał ogromne cienie pod oczami, a Ron
ciągle ziewał. Ale dzięki możliwości pomocy w odnowie szkoły, za dnia nie
pozwalała dopuszczać do siebie wspomnień. W nocy niestety nad tym nie panowała,
dlatego co dzień bała się zasnąć.
Dziewczyna wzięła
ciuchy, które przygotowała na dzisiejszy dzień i po cichu, aby nie zbudzić
Ginny poszła do łazienki. Gdy spojrzała w lustro, nie poznała siebie. Nie mogła
się przyzwyczaić do tego jak wygląda. Jej długie, lśniące, kasztanowe włosy,
teraz matowe, przekrwione oczy straciły swój blask, Hermiona była blada i
bardzo schudła, a sińce pod oczami upodabniały ją do trupa. To wszystko było spowodowane
złym odżywianiem i brakiem snu.
-Wyglądam
okropnie- powiedziała sama do siebie i weszła pod prysznic, mając nadzieje, że
chłodna woda rozbudzi ją i choć trochę poprawi wygląd.
W tym samym czasie, kiedy Hermiona Granger brała kąpiel,
setki kilometrów od niej budził się jej odwieczny wróg, Draco Malfoy.
Malfoy przebywał w Azkabanie. Mimo iż cel nie chroniły już dementorzy to mała klitka mająca nie wiele
ponad sześć metrów kwadratowych nie należała do najwygodniejszych. No bo kto
chciałby przebywać w ciemnym pokoju z malutkim oknem na którym są kraty, a
ściany są wilgotne i brudne? Nikt, a na pewno nie arystokrata.
Draco Malfoy
leżał na łóżku znajdującym się pod ścianą z oknem. W pomieszczeniu znajdowało się
tylko wspomniane łóżko i prowizoryczna łazienka składająca się z umywalki i
ubikacji. Podłoga, jak i ściany wykonane zostały z zimnych kamieni.
Siedemnastoletni mężczyzna całe dnie spędzał leżąc, lub siedząc na łóżku. Od dwóch tygodni do nikogo się nie odezwał, a lada dzień czekało go przesłuchanie w ministerstwie, które przesądzi czy
chłopak wyjdzie na wolność i będzie mógł normalnie żyć.
Draco wstał z łóżka, obmył twarz i ponownie usiadł na
zatęchłym posłaniu.
-Jutro się wszystko okaże – pomyślał i znów położył się na
łóżku zamykając oczy.
Hermiona Granger po wysuszeniu się różdżką, nałożeniu
delikatnego makijażu, który z marnym skutkiem zakrył wory pod oczami i
ubraniu się zeszła powoli do kuchni, chcąc napić się kawy.
Pomieszczenie nie zmieniło się w ogóle od czasu gdy była tu w
dniu ślubu Fleur i Billa. Mimo wszystko Hermiona czuła, że już nigdy nie będzie
emanowało takim ciepłem jak rok temu. Strata Freda odbiła się na wszystkich
domownikach, a w szczególności na George’u i Molly. To już nie ci sami
ludzie i Hermiona zdawała sobie z tego
sprawę . Ona sama bardzo przejęła wydarzeniami z drugiego maja. Ciągle
myślała o tym czy mogłaby zrobić coś, aby uratować choć jedno istnienie.
Hermiona cały czas udawała przed przyjaciółmi, że daje rade i starała się podnieść
ich na duchu, lecz gdy zostawała sama ściągała tę maskę, którą w ciągu dwóch tygodni
nauczyła się zakładać. Jedyną osobą, która
wydawała się ją rozumieć był Harry Potter, jej najlepszy przyjaciel. On sam bardzo cierpiał i ciągle miał ogromne wyrzuty sumienia, że przez niego zginęło tyle ludzi. Było to bzdurą, zadręczał się czymś, na co nie miał wpływu. Często
wspólnie spędzali wieczory na rozmowie, która pomagała im oboje. Ron odsunął się od
dziewczyny i przyjaciela, Ginny zamknęła się w sobie, a z Luną nie mieli żadnego
kontaktu mimo iż Hermiona wysłała jej sowy.
W kuchni siedział Harry. Hermiona posłała mu grymas na
kształt uśmiechu, nalała sobie kawy i usiadła obok niego.
-Pójdziemy się przejść? – zapytała Hermiona
-Tak , jasne. Accio kurtki- odpowiedział Harry. Mimo iż był
środek maja to poranki w Wielkiej Brytani były bardzo chłodne.
Ubrali się , Harry wypił do końca kawę, a Hermiona odstawiła swoją
nawet nietkniętą i po pięciu minutach szli już przez podwórko w stronę wzgórza.
Oczy mieli na wpół przymknięte, gdyż wschodzące słońce bardzo raziło.
Zapowiadał się ciepły dzień.
Szli w ciszy, gdy nagle Hermiona zapytała:
-Co jest między tobą a Ginny?
-Nic- westchnął Harry- znaczy my się tylko przyjaźnimy, doszliśmy do wniosku,
że tak będzie lepiej na razie, a później zobaczymy, oboje nie mamy teraz głowy
do związków wiec jest dobrze jak jest.
-Aa, tak myślałam, że nie jesteście już razem
-A dlaczego pytasz Herm?
-Tak po prostu. Wiesz… Ron się bardzo zmienił, zamknął w
sobie i czuję, że nie mogę na nim polegać, zastanawiam się czy on mnie nadal
kocha – powiedziała cicho Hermiona
-Kurczę, ja nie jestem dobry w takich tematach, przecież
wiesz – powiedział puszczając oczko dziewczynie – ale myślę że Ron cie kocha,
tylko pogubił się w tej sytuacji, może daj mu czas i to się samo jakoś rozwiąże.
-Tak zrobię, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy, nie chce ze mną rozmawiać, a do tego go przecież nie zmuszę, poczekam na niego.
Harry już nic nie odpowiedział i szli dalej przed siebie w
ciszy, słuchając śpiewu ptaków. Dopiero gdy doszli na wzgórze Hermiona się
odezwała:
-Harry, jest tak wcześnie, dlaczego już nie śpisz?
-Z tego powodu co ty- odpowiedział chłopak.
-Co? – zapytała niezbyt inteligentnie dziewczyna, na co
wybraniec posłał jej tylko delikatny uśmiech więc ona ciągnęła dalej – skąd ty
wiesz ?
-Widać po tobie…
-Wiem wyglądam okropnie- przerwała mu Hermiona
-To nie jest takie ważne Herm, w końcu zaczniesz się wysypiać
i będziesz wyglądać o niebo lepiej ale do tego potrzeba czasu. Uwierz mi, wiem
co mówie. A skąd wiem o tych koszmarach? Znam cię, nigdy wcześniej nie
wstawałaś przed siódmą, jeśli nie było konkretnego powodu, no chyba, że
musiałaś powtórzyć Historię Hogwartu- zachichotał Harry, za co dostał palcem w
żebra.
-Auć! Za co?
-Historia Hogwartu jest bardzo ciekawa, powinieneś przeczytać!-
zaperzyła się dziewczyna.
-Tak, na pewno, ale po co? Jeśli ty przeczytałaś ją z
dziesięć razy – odpowiedział.
-Dwanaście- powiedziała cicho Hermiona.
-Co ? – zapytał zdziwiony chłopak.
-Historię Hogwartu przeczytałam dwanaście razy nie dziesięć-
odpowiedziała Herm, po czym razem z Harry’m szczerze zaczęli się śmiać. A jak
już zaczęli to nie umieli przestać i przez około piętnaście minut zanosili się
śmiechem.
-Dzziękuję Hharry – powiedziała Hermiona, jednocześnie
wycierając łzy, które poleciały jej od śmiechu i przytulając się do chłopaka.
-Do usług- parsknął wybraniec- to co wracamy? Trzeba coś
zjeść.
-Tak,tak, chodźmy – odpowiedziała dziewczyna i szczerze się
uśmiechnęła. Resztę drogi, a trochę jej było bo zdołali się dość oddalić od
Nory, spędzili na luźnej rozmowie, omijając wielkim łukiem tematy bitwy. Gdy
dochodzili już do domu, drogę zastawił im wściekły Ron.
-Gdzie wyście byli do cholery?! – wykrzyczał do nich
rudzielec
-Ej, spokojnie Ron, byliśmy się przejść, o co ci chodzi?-
zapytał Harry, szczerze nie rozumiejąc sytuacji
-A może o to że łazisz i podrywasz moją dziewczynę?- wysyczał
wściekły chłopak
-Co?! – wykrzyknęli razem Hermiona i Harry
-Stary, co Ty gadasz, przecież my się tylko przyjaźnimy,
gadaliśmy już o tym nie pamiętasz? – powiedział chłopiec-który-przeżył
ignorując zaciekawione spojrzenie przyjaciółki- Hermiona jest dla mnie jak
siostra! Opanuj się!
-Yyyy, eeee, prze- przeeprasszam – powiedział cicho Ron i zniknął za
drzwiami do domu.
-Wszystko dobrze? – zapytał Harry Hermionę
-…Tak, tak, dziwne to było – odpowiedziała
-No, dziwne, dobra, chodźmy jeść- powiedział chłopak i
wspólnie weszli do kuchni, w której była Molly i Ginny
Cały dzień spędzili tak jak wszystkie poprzednie. Hogwart już
coraz bardziej przypominał szkołę i pierwszego września miał zostać otwarty.
Przyjaciele nie odzywali się do siebie, gdyż każdy był pochłonięty przez swoje
myśli. Hermiona myślała, co zrobić, aby Ron z nią porozmawiał i się przed nią
otworzył. Harry stresował się jutrzejszą wizytą w ministerstwie, mimo, że był
świadkiem nie przepadał za tym miejscem. Ron myślał o awanturze jaką zrobił
przyjaciołom, było mu głupio, a Ginny chciała, żeby
wszystko wróciło do normy.
Podoba mi się odbudowywanie Hogwartu i cieszę się, ze wszyscy biorą w nim udział. Nie dziwie sie Hermionie, że nie moze spać po tym, co przeżyła. Ronowi tez sie nie dziwie, że zachowuje się dziwnie.
OdpowiedzUsuńNo i ciekawa jestem co dalej bedzie z Draco, w koncu finalnie do szkoły pewnie wroci!
Pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że się podoba. :) No cóż, wróci? Nie wróci?
UsuńZapraszam do dalszego czytania! :*
Podoba mi się to jak opisałaś uczucia bohaterów po wojnie. Biedna Hermiona mam nadzieję że Draco zostanie ułaskawiony zastanawiam się tylko za jaką cenę? No tak Ron jak zwykle jest zazdrosny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W końcu ma być o kogo zazdrosny, prawda? Ale czy ma powody? hmm
UsuńPozdrawiam :)