piątek, 18 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Pierwszy patrol Hermiony Granger i Dracona Malfoya dobiegał końca. Od krótkiej rozmowy o Daphne nie zamienili ze sobą ani słowa. Dla dziewczyny nie było to krępujące, była mentalnie przygotowana na taką sytuację. No bo o czym mugolaczka miała rozmawiać z arystokratą? Chłopaka ta cisza zaczynała irytować. Nie mógł się doczekać powrotu do dormitorium.

- Chodźmy jeszcze na trzecie piętro- powiedziała dziewczyna, Draco kiwnął głową na znak, że się zgadza. Trzecie piętro teraz było dostępne dla każdego ucznia i ci, szczególnie w tym roku chętnie z tego korzystali. Hermiona doskonale pamiętała jak w pierwszej klasie, mimo wyraźnego braku pozwolenia znalazła się tam z Harrym i Ronem. Puszek- trzygłowy pies, kamień filozoficzny, profesor Quirrell z Voldemortem pod turbanem; to wszystko to skojarzenia z trzecim piętrem. To była ich pierwsza zagadka.

W związku z tym, że znajdowali się w lochach, droga do wyznaczonego celu trochę trwała. Hermiona miała bardzo złe przeczucia. Czuła ogromny niepokój, którego nie mogła  racjonalnie wytłumaczyć. Mówiła sobie w myślach, że jest bezpieczna, że to tylko zmęczenie.

- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! – okropny, dziewczęcy krzyk wydobył się z jednej z nieużywanych klas. Hermiona automatycznie złapała Draco za rękę.
- Przepraszam – powiedziała cicho, zabierając szybko dłoń. Czekała, aż chłopak ją wyśmieje lub obrazi, że zakaził się szlamem. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Draconowi nie przeszło nawet to na myśl, nie w tej chwili.
- Słyszałaś to prawda?- szepnął młodzieniec.          
- Taak- odpowiedziała, a głos się jej załamał.

Draco ruszył w stronę ostatnich drzwi na korytarzu. Różdżkę miał w gotowości. Hermiona podążała za nim. Adrenalina robiła swoje. Podeszli, najciszej jak potrafili do drewnianych drzwi. Z pomieszczenia nie dochodziły żadne odgłosy.

- Na raz, dwa, trzy. Dobra?- powiedział Malfoy, pokazując palcem na drzwi, Hermiona kiwnęła niepewnie głową. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać, jednak świadomość, że jakaś uczennica Hogwartu może być w niebezpieczeństwie, działała jak kubeł zimnej wody i pozwalała myśleć racjonalnie.
- Raz… Dwa… Trzy!- krzyknął i otworzył z trzaskiem drzwi, zaklęcie było tak mocne, że te wyleciały z zawiasów. Odezwała się cisza. Oboje mocniej ścisnęli różdżki. Powoli weszli do pomieszczenia.

Nieużywana klasa, nie różniła się wiele od tych, w których odbywały się lekcje. Była duża, większą część Sali zajmowały  ławki. Po drugiej stronie  stało biurko nauczyciela, tablica i kolejne drzwi. Wschodnią ścianę zajmowały okna. To pomieszczenie posiadało dwie szczególne cechy, które wyróżniały je od klas używanych. Po pierwsze było całkowicie zakurzone. Wyglądało tak, jakby stało zamknięte przez tysiące lat. Kurz był prawie wszędzie. Drugą cechą i tą najokropniejszą był napis na ścianie naprzeciw okien.

Hermiona widząc to, chciała od razu podbiec do osoby, która leżała zaraz przy ścianie w odstępie między ławkami. Robiła już nawet krok naprzód kiedy zatrzymało ją stanowcze zaciśnięcie ręki na łokciu.

- Nawet o tym nie myśl Granger- warknął Draco- Sprawdźmy najpierw, czy jesteśmy sami.
Dziewczyna przystała na to, mimo iż bardzo chciała pomóc dziewczynie to musiała zadbać o własne bezpieczeństwo.

Draco i Hermiona zaczęli się dokładnie rozglądać po Sali, szukając podejrzanego. Nie mogli rzucić zaklęcia wywołującego* gdyż przez obecność leżącej dziewczyny   nie zadziałałoby poprawnie.  Po chwili doszli do wniosku, że są sami. Nie zastanawiając się więcej,  oboje rzucili się na ratunek dziewczynie. Hermiona w międzyczasie wysłała patronusa do pani dyrektor i pielęgniarki. Nie patrzyli teraz na  wzajemną nienawiść. Chcieli zrobić co w ich mocy, żeby pomóc ofierze.
Cała sytuacja dla prefektów naczelnych była bardzo trudna. U Draco znak powodował bardzo nie miłe wspomnienia, a Hermiona była w pełni świadoma, że może być w niebezpieczeństwie.

Hermiona
Dobiegłam do dziewczyny, znałam ją tylko z widzenia. W tym roku tiara przydziału przydzieliła ją do Hufflepuffu. Niska, drobna blondyneczka o niebieskich oczach. Taka niewinna- pomyślałam.

Dziewczyna ciało miała wygięte pod różnymi kątami. Czarna szata była nasiąknięta krwią. Musiała stracić jej bardzo dużo. Była nieprzytomna. Rany, pokrywały całe ręce, brzuch i nogi. Puls miała ledwo wyczuwalny, ale żyła. Blada twarz i sine usta sprawiały, że uczniowie pomyśleli o najgorszym. 

- Znasz zaklęcia?- wysapała Hermiona.

Draco nic nie odpowiedział, tylko wraz z dziewczyną wziął się za zasklepianie ran. Chłopak doskonale znał te zaklęcia i nieraz musiał z nich korzystać, niestety. Panowała cisza, niewerbalne czary, których używali działały podobnie jak na szóstym roku, gdy korzystał z nich profesor Snape, żeby uleczyć Dracona po pojedynku z Potterem, który uraczył Malfoya Sectumsemprą. Rany jednak nie były zwykłe i przyprawiały niemałe trudności; z niektórych nadal sączyła się krew, wiele nie chciało się zasklepić, a ich ilość była nie do policzenia. W leczenie wkładali tyle mocy, że po chwili byli wykończeni, jednak nie przestawali.

Po siedmiu minutach, które dla dwójki  uczniów ciągnęły się niemiłosiernie, do klasy na drugim piętrze wkroczyli szybkim krokiem nauczyciele.

- Co tu się dzieje?- zapytała surowo dyrektorka- Panno Granger prosz…-  zaniemówiła widząc sytuacje.
- Och Merlinie!-  krzyknęła pielęgniarka, podbiegając do prefektów-  Co tu się stało?-  zapytała rzucając zaklęcia na uczennicę.
- Nie teraz!-  warknął Draco, który doskonale wiedział, że jeżeli dalej będą przeprowadzane te pogadanki to, to dziecko nie ma szans na przeżycie.
- Minewro, wezwij Severusa-  powiedziała pani Pomfrey, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- Dobrze-  Profesor McGonagall wysłała patronusa, była w szoku.

Dyrektorka zajęła miejsce obok Hermiony i również zaczęła leczyć Pihane, czas był tutaj najważniejszy, trzeba było jak najszybciej zatamować krew i zasklepić rany; dziewczyna była bliska wykrwawienia.
Po chwili do zebranych dołączył Snape.

***
- Dobrze, proszę opowiedzieć mi, co się stało jeszcze raz - westchnęła Profesor McGonagall patrząc na nich spod prostokątnych okularów.

Pihane została przetransportowana do Świętego Munga, gdy sytuacja została w miarę opanowana. Niebyło wiadome, czy dziewczyna przeżyje. Draco i Hermiona siedzieli w gabinecie dyrektora. Nie zmienił się on prawie w ogóle, od panowania dwóch poprzednich przełożonych . Pomieszczenie skąpane było w ciepłych barwach i było dobrze oświetlone. Duże okno, ze względu na porę nie pokazywało niczego prócz ciemności. Piękny, puchaty, brązowy dywan leżał tuż przed kominkiem, który prócz tego, że był w bardzo dobrym stanie, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Na biurku, zamiast dziwnych instrumentów stały stosy pergaminów, a na ścianie wisiał portret profesora Dumbledore, tuż obok innych dyrektorów, którzy przyglądali się zza ciekawieniem gościom. Tiara przydziały zajmowała honorowe miejsce za fotelem McGonagall. Prefekci siedzieli naprzeciw niej, na dwóch starych, drewnianych krzesłach. Mistrz eliksirów, a aktualnie nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią stał obok drzwi wejściowych z nieprzeniknionym wyrazem twarzy i rękami założonymi na piersi. Przy oknie stała dwójka mężczyzn; byli to aurorzy. Starszy mężczyzna- Antonii Rabins oraz o wiele młodszy od swojego towarzysza- Kens Jeviel

- W trakcie patrolu przechodziliśmy przez drugie piętro, kiedy usłyszeliśmy krzyk - Hermiona wzięła głęboki oddech i kontynuowała- dochodził on z nieużywanej klasy. Gdy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy …- przerwała, nie będąc wstanie wymówić nic więcej.
- Tę dziewczynę, napis i znak-  dokończył obojętnie Draco, miał już dość tego przesłuchania. Była trzecia w nocy. Zmęczenie po całym dniu, jak i po tak intensywnych zaklęciach  dało o sobie znać, a aurorzy nadal nie odpuszczali.
- I pan na pewno nie ma z tym nic wspólnego?-  zakpił Kens.
- A żeby pan wiedział, że nie mam – warknął zirytowany chłopak.
- Nie byłbym tego taki pewien- Auror nie odpuszczał.
- Malfoy cały czas był ze mną!-  krzyknęła Hermiona, chciała już wyjść z tego gabinetu. Wałkowali ten sam temat już od dwóch godzin.
- Naprawdę pani w to wierzy? Mógł się teleportować, kiedy pani nie widz..
- W Hogwarcie nie można się teleportować!-  warknęła-  Pani profesor, możemy to już skończyć?- zapytała, patrząc błagalnie w stronę nauczycielki transmutacji.
McGonagall rozejrzała się po gabinecie. Na każdym było widać mniejsze bądź większe oznaki zmęczenia. Tylko młody auror nad wyraz dobrze się bawił, próbując sprowokować Dracona.
- Tak, możecie wrócić do dormitoriów. Severusie, proszę, odprowadź ich.

Cała trójka skierowała się w stronę piątego piętra.
Prefekci naczelni od razu jak zniknęli za drzwiami swoich sypialń, po cichu, żeby nie zbudzić swoich współlokatorów rzucili się na łóżko, odpływając w krainę morfeusza.

~~~~~~
Hermiona

Obudziłam się w południe. Byłam wykończona. Na szczęście zimny prysznic rozbudził mnie, a delikatny makijaż doprowadził do jako takiego porządku. Wory pod oczami nie rzucały się już tak w oczy.

- Co jest śpiochu?- zapytała Ginny. Przed nią nic nie da się ukryć- pomyślałam.
- Opowiem ci wszystko, ale później, teraz obiad- powiedziałam, mój żołądek domagał się pokarmu.

Po sytym posiłku, wraz z Harrym Ginny i Ronem wróciliśmy do pokoju. Musiałam im wszystko opowiedzieć. Słuchali wytrwale, byli tak samo zaszokowani co ja wczoraj przerażona.

- Czy tutaj nigdy nie może być spokojnie?-  zapytał cicho Ron.
- Co z tym zrobimy?-  odezwała się Ginny nie zwracając uwagi na pytanie brata.
- Nie wiem, ale nie możemy tego tak zostawić- powiedział Harry.
- Trzeba iść...-  zabrałam głos, jednak stanowczo przerwali mi przyjaciele.
- Do biblioteki!- krzyknęli równo.

~~~~~~

~~~~~~
Draco

- Ej, czekajcie, musimy pogadać-  powiedziałem do przyjaciół, zaraz po tym, jak wróciłem z sowiarni. Musiałem wysłać list do matki, aby na siebie uważała, teraz nikt z nas nie był bezpieczny.
- O co chodzi Draco?- zapytała zaniepokojona Pansy.
- Nie tutaj-  mruknąłem, ruszając w stronę dormitorium; Pansy, Blaise i Teodor podążali za mną.
- No więc…?- zagaił Blaise, świdrując mnie wzrokiem. Slytherinie jak ja nienawidzę tego spojrzenia.
- Słuchajcie… -  i tak opowiedziałem im w skrócie wydarzenie, które miało miejsce w nocy.
- Ale kto to mógł zrobić?- Pansy, jeśli była przerażona to bardzo dobrze to ukrywała.
- Nie mam pojęcia, ale musimy coś z tym zrobić- mruknąłem, gdyby to chodziło tylko o mnie, to nie bawił bym się w drugiego Pottera.
- Masz jakiś plan?-  wtrącił się Teodor.
- Myślę, że…
~~~~~~

Ośmioro uczniów w Hogwarcie, z dwóch różnych domów postanowiło rozwiązać zagadkę i złapać sprawcę. Hermiona, Harry, Ron i Ginny chcieli uratować szkołę przed zamknięciem, gdyż bezpieczeństwo w Hogwarcie zostało poważnie zachwiane i podobne sytuacje spowodowałyby klęskę magicznej szkoły. Draco, Pansy, Teodor i Blaise doskonale wiedzieli, że dopóki podejrzany będzie na wolności to ani oni, ani ich rodziny nie zaznają spokoju. Taki niepokój odczuwali wszyscy, którzy wyparli się Czarnego Pana. Dzięki temu szkoła zyskała dwie, niezależne od siebie grupy detektywów z dwóch różnych światów. Uczniowie nie wiedzieli jednak, że wkrótce życie sprawi im niemałą niespodziankę.


Na ścianie w nie używanej klasie widniał napis, którego nie szło zlikwidować. „Strzeżcie się SZLAMY i ZDRAJCY PANA! Czarny Pan zostanie pomszczony!”  zostało napisane krwią Pihane, a pod tym napisem, znajdował się znak taki, jak u wszystkich śmierciożerców- Mroczny Znak.

6 komentarzy:

  1. Hej, hej! :)
    Dawno mnie nie było xdd
    rozdział perełka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobał mi sie ten rozdział, był taki przyjemnie mroczny. No i jeszcze sam fakt ataku na dziecko wywołuje emocje.
    Podoba mi sie, że zrobiły się takie dwie grupy detektywistyczne! :D
    Ciekawa jestem, czy to ktoś z Hogwartu, czy jakims cudem ktos przekroczył zabezpieczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się porobiło! Rodzą mam się detektywi! :) Jestem bardzo ciekawa kto za tym wszystkim stoi? No i czy Gryfino i Ślizgoni połączą siły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo się okaże :D
      Pozdrawiam serdecznie :D

      Usuń

Twój komentarz da mi pełno motywacji!