- Puść
mnie!- krzyknęła po raz setny rudowłosa dziewczyna, waląc pięściami w zbudowane
plecy czarnoskórego chłopaka.
- Jak
sobie życzysz!- powiedział radośnie Blaise, odstawiając ją i uśmiechając się do Ginny, na co ona
prychnęła.
Znajdowali
się na drugim piętrze. Zabini prowadził, a raczej niósł młodą Weasley do
lochów, w poszukiwaniu różdżek. Dormitorium, w którym obudzili się dzisiejszego
ranka, kiedyś należało do Draco, Blaise’a
i Teodora. Kiedyś, ponieważ teraz dwójka z nich została prefektami naczelnymi,
co wiązało się z przeprowadzką na piąte piętro, a Teodor zamieszkał z innymi ślizgonami
z roku. Teraz pomieszczenie było puste. Młody
Nott był kapitanem drużyny Slytherinu, dlatego też nie był prefektem domu. Mimo
że to on był „szefem”, to cała trójka wybierała zawodników, omawiała taktyki i
trenowała kolegów z drużyny, w tym siebie. Taki był ich sposób na wygranie
szkolnych rozgrywek Quiditcha w tym roku.
- No w
końcu!- warknęła, poprawiając bluzkę.
Co on
sobie myśli! Pieprzony ślizgon! Ja nie jestem lalką! Co by było, gdyby ktoś nas
zobaczył. Głupek!- wyklinała w myślach.
Blaise
Zabini z zainteresowaniem przyglądał się swojej towarzyszce. Wcale nie był
pewien, że dzisiejszy dzień znów spędzi z Rudowłosą. Prędzej spodziewał się
połamanego nosa i paru siniaków. W końcu zadał pytanie, które nurtowało go od czasu,
gdy chwycił dziewczynę w swe ramiona. A co, jak co, Ślizgoni cierpliwi nie byli.
- Dlaczego
tu jesteś?- zapytał nie zbyt inteligentnie, nie zwracając uwagi na mruczenie
dziewczyny. Blaise nie należał do osób zbyt rozgarniętych, jednak był lojalny,
przyjacielski i miał ogromne poczucie humoru.
- Bo mnie
tu przyniosłeś kretynie?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Była zmęczona, we
wczorajszych ciuchach, głodna, a do tego nie miała najmniejszej ochoty na
użeranie się z tym ślizgonem! Dodatkowo irytował ją fakt, że niema wcale pojęcia co działo się
w nocy! Co, jeśli przesp…
Nie! Na pewno nie! – syknęła w myślach, starając się o tym nie myśleć.
- No ale
tam był Potter!- powiedział, tak jakby to wyjaśniało jego dziwne zachowanie.
- I?
Powinieneś się leczyć Zabini!
- Ech –
westchnął, przejeżdżając dłonią po lekkim zaroście, mimo że eliksir zniwelował
bolesne skutki picia alkoholu, to Blaise nadal był zamroczony i powoli składał
myśli. A może on po prostu już tak miał? Draco i Teodor pewnie by się z tym
zgodzili.
Może oni są w otwartym związku?-
pomyślał- Nie, to niemożliwe, Wiewióra nigdy by się na to nie zgodziła. To
dlaczego on nie zareagował?
- Dlaczego Potter nie zareagował jak cię wyniosłem?
- A dlaczego miałby ZAREAGOWAĆ?- prychnęła, dobitnie podkreślając ostatni
wyraz.
- No bo
przecież jesteście razem- Blaise nadal
nic nie rozumiał, ale musiał się dowiedzieć, o co chodzi! Największa plotkara
Hogwartu musi wiedzieć wszystko o wszystkich. Ot co, taka niepisana zasada.
- Nie
jesteśmy- powiedziała, wzruszając ramionami. Na jej twarzy nie malował się smutek
czy rozgoryczenie. Oboje wiedzieli, że był to dobry wybór.
- Ale
przecież normalnie gadacie!- rzucił oskarżenie chłopak.
- Merlinie!
Co cię to interesuje? – westchnęła- Chodźmy już do tego dormitorium.
Droga
przez piętra do lochów, polegała na niekiedy bezczelnych pytaniach Blaise’a i
zdawkowych odpowiedziach Ginny, która była już na skraju wytrzymałości i gdyby
tylko miała różdżkę rzuciłaby na niego upiorogracka. Różdżka, tak… kolejny
problem. Za nic nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ją ostatnim razem używała, a
tym bardziej gdzie ją zostawiła.
Ginny
nagle stanęła przed obrazem strzegącym wejścia do pokoju wspólnego wychowanków
domy Salazara Slytherina, na jej twarzy malowało się przerażenie.
Blaise
spojrzał na nią nieodgadnionym spojrzeniem, a jego prawa brew podjechała ku górze.
- Ja tam
nie wejdę- pisnęła cicho.
- Co?-
znów nic nie rozumiał. Co z nią jest nie tak? Wszystkie dziewczyny, z jakimi
miał przyjemność, a może nieprzyjemność się użera…spotykać od razu wyżalały mu
się, że wiedział o nich wszystko, mimo iż nierzadko znali się nie więcej niż
półgodziny. Ona była inna. Od zawsze go intrygowała. Taka samodzielna, wyhartowana,
piękna, a do tego zna się na Quidithu. W ogóle jej nie rozumiał, najpierw ta
gierka z Potterem, no czemu udawali, że są razem. Hm.. ciekawe kto zerwał…
Jego
przemyślenia przerwał pewny głos gryfonki.
- Ja tam
nie wejdę. Ślizgoni mnie zamordują- powiedziała poważnie.
- Już tam
byłaś- stwierdził, uśmiechając się kpiąco, wyobrażając sobie dzisiejszy
poranek. Dlaczego nie pamiętał nocy?! Był pewien, że rudowłosa spuści głowę, a
jej policzki pokryją się rumieńcem.
- Rano.
Nikt mnie nie widział.- wciąż patrzała hardo w jego brązowe oczy.
- I w
nocy- powiedział uwodzicielsko, na co ona wywróciła oczami i prychnęła, plecami
oparła się o przeciwległą ścianę i wzrokiem pokazała mu, że to odpowiedni czas,
żeby się zmył i poszukał różdżek.
- Taka Gryfonka,
taka odważna, a jednak się boi.- mruknął niby do siebie, jednak doskonale
wiedział, że ona to usłyszy. O to chodziło. Wiedział, że teraz nie odmówi. Może
to było nieczyste zagranie, ale do cholery był Ślizgonem! Który w dodatku nie miał
najmniejszej ochoty sam przeszukiwać pokoju, jeśli mógł skorzystać z pomocy i
towarzystwa tak uwielbianej dziewczyny.
- Chodźmy!-
warknęła, odbijając się od ściany i podchodząc do obrazu.-hasło!
Blaise
chciał się spierać, że nie może powiedzieć hasła przy wychowance domu
Gryffindora, jednak nie chciał jej już bardziej wkurzać. Mimo wszystko nie powstrzymał
się od skomentowania w myślach jej postawy. Była taka urocza, gdy się
denerwowała! Jak pięciolatka w dwóch kucykach, której właśnie kolega zabrał
zabawkę.
- Slytherin- powiedział, a obraz odsunął się,
ukazując przejście do pokoju wspólnego domu węża.
- Nie powiem,
oryginalnie – prychnęła Ginny, szczerze rozbawiona.
Młody
Zabini spojrzał na nią wzrokiem bazyliszka, na co ona
wywróciła oczami.
Pokój
wspólny Ślizgonów na szczęście był
pusty; skąpany w barwach zieleni, czerni i srebrze. Był duży, większy od tego w wieży Gryffindoru,
jednak wyposażenie niewiele się różniło. Zielone kanapy, wygodne fotele,
kominek, komoda i biblioteczka, która była najmniej używana przez mieszkańców.
Nie zabrakło również czarnych jak heban stolików, a jedna ze ścian, która była
szklana, przedstawiała wnętrze jeziora, z różnymi wodnymi stworami,
przepływającymi od czasu do czasu. Pokój był gustowny i mający bardzo dużo
wolnego miejsca.
Pewnie na
imprezy- pomyślała Ginny.
Zabawy
Ślizgonów uważane były za najlepsze, wśród uczniów Hogwartu od wieków. Dobry
alkohol, świetna muzyka. Niestety wejście było tylko dla zaproszonych uczniów, więc bardzo
rzadko brali w nich udział wychowankowie innych domów niż Slytherin.
Dormitorium,
w którym się obudzili, było wielkie, z
trzema dwuosobowymi łóżkami, szafkami nocnymi i szafami. Nie różniło się od
pokojów w Gryffindorze; jedyną różnicą była barwa. Dormitorium, tak jak pokój
wspólny skąpane było w szmaragdzie. Widać, było, że pokój nie jest zamieszkany,
bo mimo iż łóżka były zaścielone ciemnozieloną pościelą, to nigdzie nie było
widać rzeczy osobistych mieszkańców.
- Zaczynajmy-
mruknęła Ginny. Blaise nic sobie z tego nie robiąc, rzucił się na łóżko,
obserwując z zainteresowaniem towarzyszkę. Dopiero po kolejnej sprzeczce tej
dwójki; rzucaniu się poduszkami i wszystkim, co było pod ręką, zaczęli
poszukiwania. Chłopak, nie brał na poważnie zniknięcia magicznych atrybutów,
nie teraz, gdy Voldemorta już nie ma. Dla niego skończył się czas niepokoju,
kiedy to zawsze musiał mieć przy sobie czarodziejski patyk, gdyż mimo że był po
„złej” stronie, to w każdej chwili mógł stracić życie. Nie miał pojęcia, że za
niedługo sytuacja może się powtórzyć.
***
Minęły
trzy minuty, odkąd pokój wspólny prefektów naczelnych opustoszał. Panująca
cisza była strasznie niezręczna zarówno dla Hermiony jak i Draco, a czas dłużył
się im niemiłosiernie.
W końcu
dziewczyna, przypominając sobie, dlaczego po raz kolejny została sama ze ślizgonem,
wstała i zaczęła rozglądać się za różdżką, lecz nie widząc żadnej reakcji ze
strony chłopaka, odezwała się.
- Zacznijmy
może od sypialń, a potem tutaj. W porządku?
- Nie
będę słuchać szlamy!- warknął, jednak posłusznie wstał i ruszył do swojego
dormitorium.
- I tyle
by było w kwestii przepraszania!- krzyknęła za nim. Nie przejęła się tym,
znaczy było jej przykro, że mimo tego jak bardzo stara się, żeby nie być
postrzegana gorzej od innych, to zawsze znajdzie się ktoś taki, kto wypomni jej
krew, w tak podłym określeniu. Może to dziwne, ale przyzwyczaiła się do tego,
że Malfoy zawsze będzie arogancki, cyniczny i że zawsze będzie uważał siebie za
lepszego, dlatego też nie wzięła na poważnie tych przeprosin, gdyż nie chciała
się rozczarować i znów przez niego płakać, lecz mimo tych wszystkich zapewnień,
że ją to nie zabolało, miała malutką nadzieję, że może się z nim nie
przyjaźnić, ale przynajmniej tolerować. Och, jak bardzo się myliła.
Odpychając
od siebie coraz to boleśniejsze myśli, zabrała się za poszukiwania.
```````
- Ale
jestem głupi- mruknął do siebie blond włosy chłopak, kiedy drzwi od jego
sypialni się za nim zamknęły. Dlaczego ją przezwał ? A no dlatego, że tak
wypadało. Był zirytowany tym, że znów musi przebywać z nią, kiedy ona wie, że
jest słaby. Bo ją przeprosił. Malfoy nienawidził być od kogoś zależny, a to,
oczywiście według niego, wiązało się z powiedzeniem słowa przepraszam.
- Tak
będzie lepiej- powiedział cicho.
Nie będzie, wiesz o tym, będziesz
taki jak ojciec, bezwzględny i zimny- odezwała się podświadomość chłopaka.
Będzie! to jest szlama! One nie mają
prawa żyć, bo są gorsze od nas, czysto krwistych!- odezwał się drugi głos, tak
strasznie podobny do Malfoya seniora, który aktualnie przebywał w Azkabanie.
Draco
pokręcił jedynie głową i wziął się za szukanie różdżki. Mimo że nigdy by się do
tego nie przyznał, to było mu tak jakby lżej, gdy wiedział, że Hermiona Granger
w jakimś stopniu mu wybaczyła to jakim
był dupkiem.. Mimo że nie była dla niego ani grama ważniejsza,
cóż, kolejna czarownica w magicznym świecie, to w jego sercu, zapaliła się mała
lampka nadziei ,że będzie mógł żyć w przyszłości, jak każdy inny, bez
strasznego poczucia winy. Tak, bo arystokrata Draco Malfoy, miał wyrzuty
sumienia, choć nigdy się z tym nie zgadzał. Mimo iż chłopak nie posiadał na
swoim koncie największego grzechu jakim jest zabicie człowieka, to i tak, w
bliskiej przeszłości, dopuszczał się karygodnych czynów, nigdy nie z własnej
woli. Wtedy właśnie myślał, że stracił człowieczeństwo, że był tylko maszyną w
rękach innych, bo nikt mu nie uświadomił, że sumienie sprawia, że nie jest
potworem, a człowiekiem, który ma serce.
- Że też
się musiała dzisiaj zawieruszyć- pomyślał, zerkając pod łóżko.
***
- Poczekaj!- krzyknęła Pansy w stronę czarnowłosego
mężczyzny, który szedł kilkanaście kroków przed nią , jednak nie zmieniła tempa
kroku, aby go dogonić. Przecież nie będzie uganiać się za GRYFONEM!
Harry
przystanął i powoli zwrócił się do dziewczyny.
- Czego
chcesz Parkinson!?- był naprawdę zdenerwowany!
- Skoro
byłam wczoraj z tobą, to moja różdżka pewnie jest gdzieś koło twojej!
Inteligencie!- warknęła.
- Tak na
pewno! Ktoś ją ukradł! Może to byłaś ty co?- Harry tracił już cierpliwość. Od
czasu, gdy odzyskał swoją własną różdżkę* nie rozstawał się z nią na krok, spał
z nią pod poduszką i zawsze miał ją obok siebie. Sytuacja, która się wydarzyła,
wprawiła go w prawdziwe zaniepokojenie.
- Oczywiście-
prychnęła z przekąsem- po co ty się tak spinasz, zaraz je znajdziemy, a i tak
nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
- Nie
wiesz, o czym mówisz!- warknął i zaczął kontynuować drogę.
- Jego
już nie ma Potter- krzyknęła za nim dziewczyna.
- Tu nie
chodzi o niego! Co, jeśli to ma coś związanego z atakiem?- wykrzyknął, jednak
po chwili zrozumiał, co takiego powiedział, coś, co miało zostać w tajemnicy,
aby naprawić swój błąd mruknął- nieważne.
- Czekaj!-
Pansy teraz już pobiegła z wybrańcem- Skąd ty wiesz o ataku na tę dziewczynę?
Przecież Draco mówił wyraźnie, że
tylko nasza czwórka o tym wie… no i Granger!
- A Ty? Skąd wiesz?!- zapytał głupio.
- CO? Ja
nic nie wiem, ty przecież powiedziałeś teraz, że.- Jako że
Pansy była
ślizgonką, to kłamanie miała opanowane do perfekcji i prawie dorównywała w tym młodemu
Malfoyowi, jednak świdrujący wzrok Pottera sprawił, że zaczęła się plątać i
tonąć w zielonych tęczówkach.
Co ja
robię!- uderzyła się mentalnie w policzek, odwróciła głowę i już miała ruszyć, by
być z dala od tego piekielnego wybawcy świata, kiedy on złapał ją za ramię.
- Wiesz o
ataku z września, na pierwszoklasistkę?- zapytał
niepewnie, nie wiedział, czy
może jej ufać, bądź co bądź nie dała mu do tego żadnych powodów, a tym bardziej
to ona chciała wydać go Voldemortowi. Jednak Harry doskonale zdawał sobie
sprawę, że wojna się skończyła, a tym samym ludzie się zmienili. Doskonałym
przykładem byli Malfoyowie; bynajmniej ci, którzy cieszyli się wolnością.
Narcyza Malfoy i jej syn, przeprosili Harrego i podziękowali za wstawiennictwo
w ministerstwie, dzięki czemu uniknęli Azkabanu. Czarnowłosy chłopak, dość
często spotykał się z kobietą podczas odwiedzin u Teddy’ego w domu jego babci.
Z Draco, mimo że przyjaciółmi nie są, to tolerują się, i gdy trzeba potrafią
się dogadać, jak to było na zajęciach eliksirów. Za to Ron, zmienił się na
gorsze, gdyż zaczął wyrażać dość głęboką niechęć do innych domów, a i zaczął
czerpać dużą przyjemność, z powodu tego iż przyczynił się do uratowania świata.
Był niemiły, wredny dla innych, w szczególności dla Ślizgonów, a tłumaczenia, że
wojna się skończyła, na niego nie działały. Jednak nadal pozostawał rudym przyjacielem Harrego i
Hermiony.
Pansy
podejrzliwie patrzyła na Pottera, nie wiedziała co zrobić, a w takiej sytuacji
była może raz w życiu, Mogła skłamać, że
nic nie wie i odejść, albo przyznać się i wypytać go o wszystko, może sprawa w końcu
ruszyłaby do przodu. Jeśli chciała uratować siebie i przyjaciół, wybór był
prosty.
Westchnęła.
- Puść
mnie!- krzyknęła, wyrywając rękę- nic nie wiem, tyle, co od Draco i to, że ten
ktoś jest jakimś świrem.
- Od
Malfoya? On też wie?- Gdy dowiedzieli się o ataku, zaczęli podejrzewać
wszystkich byłych śmierciożerców, szczególnie Ron był przekonany, że zrobił to
młody Ślizgon. Jak skoro był na..-patrol.
- Właśnie,
tobie wszystko Granger wypaplała? Zaskakujące- mruknęła.
- Kto o
tym jeszcze wie?- zapytał, puszczając jej wypowiedź koło uszu.
- Dlaczego
mam odpowiedzieć?
- Dlatego,
że widzę, że nie tylko mi zależy na rozwiązaniu tej sprawy- powiedział z
przekąsem, patrząc prosto w jej piękne, niebieskie oczy. Przejrzał ją,
zainteresowanie jakie wykazała, jak i wzdrygnięcie się gdy mówiła o niedoszłym
mordercy dziewczynki, mówiło samo za siebie. Pansy chce się dowiedzie, kto za tym
stoi.
- Ja,
Draco, Blaise, Teo- syknęła.
- Zabini
i Nott?!- wrzasnął.
No nie!-
pomyślał.
- Nie
drzyj się! Tak, ci sami- warknęła.
Harry
zaczął się zastanawiać. Aby dowiedzieć się coś więcej o tej klątwie, potrzebny
jest mroczny znak, który ma Malfoy. Jeśli połączą siły…
- Potrzebuję
twojej pomocy- nie wiedział, dlaczego to zrobił, przecież mogła cały czas kłamać,
lub co gorsza, być z tym powiązana, jednak
wybraniec posłuchał serca, z głęboką nadzieją, że nie będzie tego
żałował.
- Co?-
zapytała niezbyt inteligentnie Pansy. Zaraz, zaraz, czy Harry- Zawsze- Uratuję-
Świat- Potter prosił ją o pomoc? JĄ?
Harry
opowiedział jej wszystko, co wiedział,
no prawie wszystko. Przedstawił sprawę ogólnie.
- Więc,
potrzebny nam Malfoy, a szczególnie jego ręka.
Pansy
zaniemówiła, jest szansa przerwać to wszystko; napady na śmierciożerców, którzy
w ostatniej chwili zmienili strony, dziesiątki morderstw, o których prorok
milczy, strach o swoich bliskich…
- W
porządku, pomogę ci.
Teraz tylko namówić chłopaków do
współpracy- pomyślała.
Teraz tylko namówić Rona, Ginny i
Hermionę do współpracy- pomyślał.
*Chodzi o
tą sytuację, gdy Harry naprawił swoją, złamaną różdżkę przy pomocy Czarnej
Różdżki.
--------------------------------------------------------------------------------------
Witam!
Powracam z rozdziałem, który mam nadzieję, że się podoba. Kto myślał, że między
Draco i Mionką będzie już słodziutko? J Jeszcze nie teraz!
Do
zobaczenia!
Bardzo fajny rodzial! Podoba mi sie, jak Ginny i Blaise przekomarzają sie miedzy sobą. Szkoda, ze Draco z Hermiona znowu pokłóceni, a byli juz na takiej dobrej drodze, zeby sie pogodzić. Bardzo lubie Harry'ego i Pansy, są razem uroczy!
OdpowiedzUsuńNo i moze w koncu nawiaze sie współpraca. Mysle, ze nie bedzie cieżko przekonać do niej Zabiniego, z reszta moze byc mały problem :D
Pozdrawiam, czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na nowość :*
Oj, z Draco i Hermionką nie może być tak łatwo ;) Cieszę się, że Ci się podoba!
UsuńPozdrawiam,
Urocza para z Ginny i Blaise'a. Tak sobie myślę, że Pansy pasuje do Harry'ego ;D Połączą siły?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
Gdybyś chciała to powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach ;)
Już niedługo będzie wszystko jasne :D
UsuńPewnie, jeśli chcesz to nie ma problemu,będę Ci pisać o rozdziałach.(ale mi miło <3)
Pozdrawiam:) :)