W jednej chwili jej
serce pękło na setki kawałków, z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w tę
dwójkę, a po jej policzkach spływały gorzkie łzy. Przez ten cały czas ufała mu
i tak bardzo go kochała. Wierzyła, że w końcu naprawdę zostawi tę ździrę i w
końcu będą razem, szczęśliwi. Teraz jednak widząc Hermione Granger opartą o
ramie swojego chłopaka, który jeszcze wczoraj tak głośno krzyczał JEJ imię,
zrozumiała swoją głupotę. Przecież zawsze wiedziała, że Ron nie należał do osób
zbyt odważnych i nawet wojna tego nie zmieniła. Tak, wystarczy mu tylko trochę
pomóc i już niebawem Panna-Wiem-To-Wszystko zostanie sama a Lavender Brown
odzyska miłość swojego serca.
---
Mrok opanowywał z
zastraszającym tempie cały czarodziejski świat. Wszystkie bolesne wspomnienia z
wojny wracały. Ludzie panikowali, pojawiały się coraz to straszniejsze wieści,
a szeptem mówiło się o pogłoskach, jakoby Ten Którego Imienia Nie Wolno
Wymawiać powrócił. Wiadomość o zmianie ministra Magii nie uspokoiła nikogo. Ten
fakt spowodował tylko, że czarodzieje przestawali ufać sobie nawzajem. Nikt tak
naprawdę nie wiedział, co się dzieje. Ministerstwo milczało, jednak ludzie
wciąż zostawali porywani i uśmiercani w okrutne sposoby. W tym momencie
najważniejsza była jedność, która w związku
z brakiem zaufania ginęła, często bezpowrotnie.
---
W pokoju życzeń, który
dziś przedstawiał przytulny pokój, skąpany w ciepłych barwach, przy dość małym,
srebrnym kociołku, osadzonym w
płomieniach na jednej z poduszek siedziała brązowowłosa dziewczyna i ze skupieniem
czytała grubą księgę; na lekko zniszczonej okładce wyczytać można było
różowo złoty tytuł Eliksiry dla
zaawansowanych. Nie szło jednak nie zauważyć, że owa dziewczyna co jakiś
czas wpatrywała się w prosty zegar, który wisiał naprzeciw niej cichutko tykając, pod nim, znajdowała się
skurzana, ciemnoszara kanapa, która teraz wyjątkowo zawalona była przeróżnymi
książkami, obok niej był duży brązowy stół, na którym stało kilkadziesiąt
przeróżnych ingerencji do eliksiru, który właśnie zmienił barwę na szkarłatną.
W tym samym momencie dziewczyna odłożyła książkę, a drzwi pokoju otworzyły się.
Żwawym krokiem do
pokoju wkroczyło dwóch mężczyzn. Starszy mężczyzna, ubrany jak zwykle w czarne
szaty z twarzą bez żadnego wyrazu od razu podszedł do eliksiru, nie zawracając
sobie głowy przywitaniem. Młodszy z wyjątkowo jasnymi włosami i bardzo
przystojną twarzą kiwnął głową do dziewczyny . Mimo iż nikt nie przyjąłby tego
jako przyjazne przywitanie, to Hermiona wiedziała, że stosunek chłopaka do niej
zmienił się najlepsze tak samo, jak jej do niego.
- Profesorze…-
dziewczyna zwróciła się do Severusa Snape, który teraz z niebywałą
delikatnością i wręcz czułością mieszał eliksir, dopiero po chwili spojrzał na
swoich uczniów i kiwnął głową.
- Wszystko w porządku,
eliksir gotowy, spisaliście się- powiedział, nie zwracając uwagi na wybałuszone
oczy dwójki młodych osób.
Tak, Severus Snape,
stary nietoperz i największy postrach Hogwartu właśnie szczerze pochwalił
uczniów. Zaskoczyło to nawet Dracona Malfoya mimo iż zawsze był wyraźnie
faworyzowany przez mistrza Eliksirów.
- Za godzinę zaczynamy-
mruknął już bezbarwnym głosem i wymaszerował z pomieszczenia, a gdy zamknął
drzwi, jego twarz przyozdobił uśmiech, co zdecydowanie było niecodziennym
zjawiskiem.
- Co ta dziewczyna ze
mną robi- westchnął, kręcąc głową i przybierając pogardliwy wraz twarzy, jaki
gościł u niego prawie całe życie, jednak jego oczy pozostawały ciepłe jak
nigdy.
---
Nadszedł najważniejszy
moment dla całego Hogwartu, mimo że nie wszyscy, a wręcz przeciwnie tylko mała
cząstka uczniów i pracowników wiedziała, co się w tym momencie ma wydarzyć.
Eliksir, który znaleźli w księdze był już gotowy, a był to najtrudniejszy
eliksir, z jakim w życiu się spotkali, nawet dla Severusa Snape- Mistrza
Eliksirów. Zgodnie z wolą zakonu, bo po tym, jak uczniowie odkryli treść księgi
zgodnie postanowili przekazać swoją wiedzę starszym, miksturę przygotowywali
wspólnie Hermiona Granger i Draco Mafoy pod szczególną opieką nauczyciela. Jako
iż było przy nim ogrom pracy, Severus nie mógł zajmować się nim sam, ponieważ
jego częste nieobecności byłyby podejrzane. W związku z tym całe to
przedsięwzięcie było wielką tajemnicą, zresztą jak cała działalność Zakonu,
tylko garstka czarodziei wiedziała, że on nadal funkcjonuje.
Piątka czarodziei stała
w skrzydle szpitalnym. Na prostych, pojedynczych łóżkach spoczywało dziewięć
osób, którzy byli okropnie bladzi i nieprzytomni. Trzech chłopców i sześć
dziewczynek, którzy wyglądali jakby życie lada chwila miało z nich ulecieć.
Dzięki Pani Pomfrey, młodzi uczniowie, których wiek nie przekroczył nawet
trzynastu lat zostali ściągnięci ze Świętego Munga do Hogwartu. To była ich
jedyna szansa na życie, bo tylko ten eliksir mógł uratować tych mugolaków.
Pielęgniarka siedziała na twardym krześle i wpatrywała się w swoich
podopiecznych, cała się trzęsła. Profesor Snape zza ciętym wyrazem twarzy
wpatrywał się w okno, wydawał się być spokojny, ale tylko on wiedział co tak
naprawdę czuł. Hermiona była okropnie blada i bez powodzenia próbowała ukryć
drżenie rąk. Dracon z rzucał jej zaniepokojone spojrzenia, starając się nie
patrzeć na zastygłe w przerażeniu twarze młodszych uczniów. Miesięczna praca nad eliksirem sprawiła, że zaczął
szanować młodą gryfonkę za jej intelekt i ogólną osobowość. Wywiązała się między
nimi pewna więź, której żadne z nich nie potrafiło nazwać. Mimo iż nie
zwierzali się sobie, a ich rozmowy były czysto naukowe, to lubił spędzać z nią
czas. Traktował ją jak koleżankę. Profesor McGonagall z zaciśniętymi ustami w
wąską linię wpatrywała się w każdą z tych osób. Ile jeszcze zła nastąpi, abyśmy
mogli być szczęśliwi- myślała.
Przygotowany eliksir
działał tylko o jednej porze i właśnie wtedy musiał zostać podany. Pięć minut
przed tym czasem do Sali z poważnymi minami wkroczyła czwórka uczniów. Odebrali
od pani Pomfrey flakoniki z eliksirem i stanęli przy uczniach, reszta zrobiła
to samo. Gdy zegar wybił równo piętnastą, wlali zawartość do ust leżących i
szybko wyszli z pomieszczenia. Było to bardzo ważne, ponieważ zgodnie z treścią
księgi, z pacjentami musiało przebywać tylko pięć osób.
W końcu coś zaczęło się
dziać, chociaż Hermiona zrozumiała szybko, że wolała gdy nic się nie działo.
Dzieci wyły z bólu i rzucały się po łóżku. Jej oczy momentalnie zaszły łzami.
Co, jeśli coś zrobiłam źle- powtarzała sobie w myślach. W Sali tylko dwie osoby
zachowały obojętną twarz, reszta płakała. Chociaż widać było, że Draco walczy
sam ze sobą, jego ręce zaciskały się tak mocno, że nie dziwne, że na jego
dłoniach zostawały rany. Było to
straszne przeżycie dla każdego bez wyjątku, nawet dla podwójnego szpiega, czy
opiekunki Gryffindoru która zawsze trzymała emocje na wodzy. To nie powinno się
zdarzyć- przewijało się przez myśli każdego, kto to obserwował. I nagle w jednej
chwili wszystko ucichło, a dzieci wyglądały na pogrążone w śnie.
Starając się nie
panikować, Hermiona wzięła głęboki wdech i na tyle, na ile pozwalał jej drżący
ze strachu i emocji głos, spokojnie zapytała:
-Udało się?
---
Hermiona wraz z
przyjaciółmi siedziała przy stole Gryffindoru zajadając się dyniowymi pasztecikami.
Była pora kolacji więc wielka sala tętniła życiem. Każdy rozmawiał, jadł, rozmawiał,
śmiał się i rozmawiał. Był to szczęśliwy dzień, mimo iż nie wielu wiedziało co
się właściwie dzisiaj wydarzyło. Brązowowłosa dziewczyna uśmiechnięta od ucha do ucha
wspominała właśnie Harry’emu, Ginny i Ronowi, że jutro mają zaproszenie na
herbatkę u Hagrida, wieloletniego przyjaciela, gdy nagle na całej ścianie przy
stole ślizgonów (naprzeciwko stołu gryffindoru) pojawił się ruchomy obraz.
Każdy, bez wyjątku, zaczął się w niego wpatrywać, dlatego też nikt nie zauważył
uśmiechu samozadowolenia na ustach Lavender Brown. Na ścianie, znajdowało się
dwoje gryfonów, chłopak i dziewczyna w dość jednoznacznej pozie. Wyraźnie
zmęczeni po miłosnych ekstazach leżeli przytuleni na jednym ze stołów przykryci
jedynie starą brudną zasłoną. Znajdowali się w jednej z nieużywanych klas. Gdy
po Sali przeszedł szmer szeptów postać chłopaka odezwała się tak znajomym dla
Hermiony głosem:
-Przecież wiesz, że jej
nie kocham, tylko na tobie mi zależy- mruknął Ron na ścianie, obracając się i
całując swoją towarzyszkę- ona nie ma się z tobą jak równać- dopowiedział,
dotykając dłonią jej pośladków przez materiał zasłony.
Obraz zanikł, a teraz
każdy, włącznie z nauczycielami wpatrywał się w Hermionę i Rona, który nie
wiedział gdzie patrzeć. Dziewczyna zamknęła oczy, wzięła trzy głębokie oddechy
i starając się nie okazywać żadnych emocji, wstała od stołu i nie zwracając na
wołania przyjaciółki ani na spojrzenia całej Sali ruszyła do drzwi wyjściowych.
Dopiero gdy znalazła się z dala od wszystkich, ruszyła biegiem do pokoju
życzeń. Nie panowała już nad łzami, czuła się okropnie upokorzona. Wpadła do
pomieszczenia, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że drzwi były otwarte, a
znaczyło to tyle, że w pokoju nie znajduję się sama.
---
Draco Malfoy szczerze
zaniepokojony nagłym hałasem otworzył oczy i wstał z kanapy. Rozejrzał się po
pokoju, który wyglądał tak samo, jak przez cały miesiąc, kiedy tworzyli eliksir
i jego wzrok skupił się na brązowowłosej dziewczynie, która wpatrywała się w
kominek. Jej ciało niebezpiecznie drgało, a z ust wychodził szloch, płakała.
Był ciekawy co bądź kto doprowadził ją
do takiego stanu, bo jeszcze nigdy nie był światkiem płaczu tej gryfonki.
Powoli podszedł do niej, starając się nie zwracać uwagi na ściśnięte serce.
-Granger..- Szepnął,
nie wiedząc nawet, z jakiego powodu, lecz to wystarczyło, Hermiona szybko
obróciła się w jego stronę, prawie tracąc równowagę. Wyglądała strasznie, na
jej widok objęła go irracjonalna złość na osobę, która doprowadziła ją do takiego
stanu.
-Zostaw mnie- jęknęła,
chciała zostać sama. Czuła się strasznie upokorzona. Nie wierzyła, że Ron mógł
tak ją wykorzystać.
-Co się stało?-
zapytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Hermiona zaczęła kręcić głową, a z jej
oczu wciąż wypływały gorzkie łzy. Draco spokojnie, ale stanowczo podszedł do
niej i chwycił w ramiona, zamykając w szczelnym uścisku. To był pierwszy raz, kiedy
dotykał szl… mugolaczkę. Pierwszy raz dotykał Granger.
To był początek ich
historii.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję rozdział po długiej
nieobecności, z której nie jestem zadowolona. Nie zapomniałam o tym opowiadaniu
ani na minutkę, jednak straciłam zapał i wenę. Przepraszam Was (jeśli ktoś
tutaj jeszcze jest), jednak nie obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy. Wydaję
mi się, że za bardzo pokręciłam to opowiadanie i jest ono teraz kompletnie bez
sensu? Co sądzicie?
Dobrej nocy,
Dagie
Hej! Nie wiem, czy pamiętasz, ale prosiłaś mnie kiedyś, żebym napisała Ci, jeśli opublikuję coś nowego. A więc piszę! Serdecznie zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttps://dramione-by-zaczytanna.blogspot.com/
Muszę koniecznie zabrać się za czytanie Twojego opowiadania. Nie miej mi za złe zaległości! Obiecuję poprawę ;)
Całusy, Zaczytanna
Hej, dopiero zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że z każdym rozdziałem chce czytać kolejny i kolejny xd pisz tak dalej trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że się podoba! Komentarz dał mi tonę motywacji do napisania kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że nie zawiodę.
UsuńBuziaki! :)
Hej, trafilam na to ff dopiero dzisiaj, przeczytalam odrazu wszystko :) jest wciągając i przyjemnie sie je czyta. Pomimo, ze miejscami jest chaotyczne i troche sie gubilam.. jednak czekam na nastepny rozdział :) i zycze tej niezastąpionej weny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dominika